piątek, 30 maja 2014

Rozdział 2 1/2

-HALO!!- usłyszałam wołanie.- OBÓDŹ SIĘ!!- podniosłam powoli głowę i otworzyłam zaspane oczy. Niebo było szare, a pegaz na którym leciałam powoli obniżał lot. Spojrzałam na swój turkusowy zegarek na prawej ręce. Dochodziła ósma wieczorem. Dziwiła mnie długość lotu.
-Lecieliśmy prawie 5 godzin….- przerwałam szukając sensownego wytłumaczenia.- Mieliśmy lecieć do Nowego Yorku. –przyznałam.
-Jesteśmy w Nowym Yorku, a dokładniej Long Island niedaleko Manhattanu.- odezwał się głos w mojej głowie. W krótkim czasie kopyta pegaza stanęły na twardym gruncie, a ja zobaczyłam dookoła nas grupę ludzi. Jedni w zbrojach jak gladiatorzy inni w takich samych pomarańczowych koszulkach. – Po drodze musieliśmy gdzieś wpaść.- wyjaśnił zwierzak. Zeszłam na ziemie i podeszłam do pyska pegaza.
-Dziękuje.- powiedziałam głaszcząc go. W odpowiedzi usłyszałam głośne, radosne rżenie.  Odwróciłam się, a tłum ludzi cały czas stał jak wryty metr ode mnie.
-To ona?-słyszałam zaciekawione szepty.
-Co ona tu robi?- zapytała kolejna osoba. Wszyscy wydali się bardzo przejęci moim przylotem.
Przed tłum wystąpiła ładna blondynka. Miała na sobie zbroje, a w ręce trzymała sztylet. Moje przybycie chyba przerwało jej jakiś trening władania bronią. Była czerwona jak pomidor, włosy miała potargane, pojedyncze kosmyki przyklejały się do jej czoła. Podeszła do mnie bliżej i podała mi rękę żeby się przywitać. Przywitałam się z dziewczyną patrząc w jej szare oczy. Było w nich widać mądrość. Godziny spędzone na czytaniu i studiowaniu nauk. Wyglądała na bardzo sympatyczną.
-Cześć.- zaczęła nieznajoma.-  Jestem Annabeth.- przedstawiła się.
-Cześć, miło cię poznać. Jestem..- zaczęłam ale dziewczyna nie dała mi skończyć.
-Chodźmy stąd.- powiedziała rozglądając się po tłumie ludzi.- Tutaj wszyscy się gapią.- chwyciła mnie za rękę i zaciągnęła nad brzeg zatoki Long Island. Panowała tam cisza i spokój. Już z odległości 100 metrów było słychać szum fal uderzanych o brzeg.
-To co, robisz za komitet powitalny??- uśmiechnęłam się patrząc blondynce w oczy. Odwzajemniła uśmiech i pokiwała głową potwierdzając.
-Tak troszkę.- przyznała.- Chciałam cię oprowadzić po Obozie Herosów. Nie chce żebyś czuła się samotna.- powiedziała dziewczyna. Cieszyłam się że nie będę sama w obcym miejscu, ale wolałam być tu z moim przyjacielem. Zastanawiałam się co Annabeth miała na myśli mówiąc „Obóz Herosów’. Miałam zamiar jak najszybciej dowiedzieć się wszystkiego o tym miejscu. Nienawidziłam być niedoinformowana o czymś, a najbardziej o miejscu w którym się znajduję.
-Powiedziałaś „Obóz herosów”…- zaczęłam. Nie wiedziałam jak sformułować pytanie. – O co ci chodziło?- zapytałam w końcu.
-Oh… To ty nic nie wiesz?- zapytała szczerze zaskoczona. Chyba myślała że wiem gdzie konkretnie jestem i co tu robię. – To jest obóz w którym mieszka większość dzieci greckich bogów. Mieszka tu także kilkoro dzieci rzymskich bogów.- rozpędzała się Ann, a ja starałam się nie stracić rozumu. Myślałam że dziewczyna stojąca przede mną była chora umysłowo albo żartuje sobie ze mnie. – Jesteś tu bo jesteś jedną z nas.- spojrzałam na dziewczynę pytająco. Nie wierzyłam że to wszystko jest prawdą.- Jesteś herosem.- powiedziała z irytacją w głosie.- I to herosem o którym mówiła kiedyś Hekate. Nie dziwie się że nic nie wiesz, pewnie ukrywano to przed tobą dla twojego bezpieczeństwa. Hades by cię zabił gdyby się dowiedział że to ty.- wiedziałam już że Nico jest synem Hadesa, który się o mnie dowiedział i chciał mnie zabić. Ciekawa byłam co jeszcze wymyślą.
-Wiesz co?- zapytałam ironicznie.- Mam już dosyć tych żartów. Spadam stąd.- ruszyłam w stronę najbliższego lasu. Miałam zamiar oddalić się od tej wariatki i znaleźć kogoś kto utwierdzi mnie w fakcie że jestem w obozie dla wariatów.
-Czekaj Jenn!!- wołała za mnie blondynka. Nie słuchałam jej, udawałam że w ogóle jej nie ma.- Jenn!!
-Nie!!- odwróciłam się i krzyknęłam na nią.- Nie chce tego słuchać!! Musisz się leczyć!- powiedziałam poważnie. Było mi jej żal. Dziewczyna która tak bardzo wierzyła że to co wymyśliła jej choroba jest prawdziwe, musiała mieć bardzo ciężko w życiu.
Odwróciłam się z powrotem w kierunku lasu i wbiegłam między drzewa. To było cudowne. Bieganie beztrosko po lesie, pośród przyrody. Słuchając śpiewu ptaków i wdychając słodką woń kwiatów. Biegłam około 10 minut napotykając przeróżne ptaki i gryzonie. Nagle uderzyłam w coś sprężystego. Znokautowana przez nieznany przedmiot upadłam na ziemie i uderzyłam głową w kamień.
-Ałaa- jęknęłam z bólu. Chwyciłam się za głowę i spojrzałam przed siebie. Zobaczyłam chłopaka o brązowych włosach. Był wysoki, wyższy ode mnie. Wstałam i spojrzałam mu prosto w oczy. Kolorem przypominały morze, były identyczne do moich. Wiedziałam już dlaczego ludzie tak gubili się patrzą mi w oczy, dlaczego uważali że patrząc w nie mają ochotę wskoczyć do morza. Stał przede mną dowód na prawdziwość ich słów.
-Przepraszam.- powiedział chłopak. – Nie chciałem. Nic ci się nie stało?- zapytał podchodząc do mnie bliżej. Nie wydawał się tak zagubiony jak blondynka nad brzegiem. Widząc że trzymam się za głowę podszedł do mnie od tyłu i obejrzał czy nic się nie stało.- Wszystko wydaje się być w porządku, ale lepiej znajdź Chejrona i powiedz mu o wszystkim.-  zaproponował.- Chociaż najpierw powinnaś się przebrać.- spojrzałam na moje ubrania. Byłam cała mokra. Nie zauważyłam że moje ubrania są ciemniejsze niż zazwyczaj i trochę cięższe. – Jesteś przemoknięta.- uśmiechnął się łobuzersko.
-Hmm… Jak to możliwe??- zapytałam wyciskając wodę z mojej turkusowej koszuli. –Tak poza tym jestem Jennifer.- przedstawiłam się. W głowie krążyło mi mnóstwo pytań dotyczących tego miejsca i ludzi, teraz dodatkowo dołączyło pytanie: „Dlaczego jestem mokra?”.  Chłopak wydawał się trochę rozkojarzony, jakby analizował każdy najmniejszy ruch liści dookoła nas. Słychać było jego ciężki, urwany oddech.
-Ty jesteś Jennifer?- zapytał jakbyśmy znali się od lat, a byłam pewna że widziałam go pierwszy raz w życiu.- Jestem Percy.- powiedział akcentując swoje imię.  Po tych słowach zrozumiałam że powinnam wiedzieć kim jest chłopak przede mną, jednak nic z tego. Zrobiłam zakłopotaną minę, a Percy od razu zareagował. To, czego się dowiedziałam kompletnie mnie zamurowało.

1 komentarz:

  1. Droga Agnieszko! Dobra bla, bla, bla... Co tu dużo mówić?? Na pewno to, że piszę z Marty konta. Fajnie, że tutaj założyłaś bloga ^^ Hm... Może w końcu przestane kadzić i przejdę do konkretów :) Blog coraz ciekawszy. Czekam aż znowu pojawi się Nico :D Jennifer podoba mi się jako bohaterka. Tylko co to za tajemnica z jej "pochodzeniem"? Haha... Ja już wiem i chcę zobaczyć jak to opiszesz o.O Ja bym chciała, abyś jak najszybciej dodała drugą część rozdziału :) I proszę, abyś na bieżąco informowała mnie o nowych rozdziałach!! Dobra, to już chyba wszystko?... Tak... Czekam na next i życzę dużeeej WENY!!!! :* Kinga

    OdpowiedzUsuń