-Poczekaj- usłyszałam chłopaka za mną. Zostałam przyciągnięta na swoje dawne miejsce przez mackę wody. Przerażona zaczęłam się wiercić próbując się uwolnić.
-Puszczaj!!- wrzasnęłam, a woda nagle straciła swój kształt. Odwróciłam się przodem do chłopaka i spojrzałam mu w oczy.- Co ty wyrabiasz!?!- zaczęłam. Chciałam się wydostać z tego obozu, ale najpierw musiałam znać odpowiedzi na dręczące mnie pytania.- Odbiło ci!?! I co to w ogóle miało być!?!- zapytałam wskazując rękami na mokrą plamę ziemi pod naszymi stopami. Chłopak siedział cicho dopóki nie skończyłam krzyczeć.
-Dobrze ci poszło.- usłyszałam. Nie miałam pojęcie o czym on mówił, o wydzieraniu się w złości czy o uwierzeniu w bajkę o herosach. Spojrzałam na niego pytająco.- Jesteś córką Posejdona.- powiedział jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie, a ja byłabym bezmózgim dziwolągiem. Nadal patrzyłam na niego podejrzanie myśląc czy nie uciec. Jednak musiał mieć trochę racji, przecież poruszał wodą, a to niecodzienny wyczyn.- Dziewczyno! Właśnie poruszyłaś wodą!- powiedział z podziwem.- Twoim ojcem jest bóg!- zawołał. Przypomniałam sobie lata spędzone w sierocińcu z opiekunkami, które mnie nienawidziły. "Jeżeli moim ojcem jest bóg to czemu pozwolił mi siedzieć samej w takim miejscu?" To nie była prawda, mój ojciec zginął i osoba która zorganizowała ten żart musiała o tym dobrze wiedzieć. Poczułam pieczenie pod powiekami.
-Ja nie mam ojca.- powiedziałam na co chłopak otworzył usta żeby coś powiedzieć.- Mój ojciec nie żyje, jasne!?!- krzyknęłam i uciekłam. Nie chciałam żeby widział jak płacze. Starałam się wyjść z lasu i znaleźć gdzieś mojego przyjaciela.
Po kilku minutach błądzenia wybiegłam z lasu i zobaczyłam ogromne pole na którym wcześniej wylądowałam z pegazem. Zwolniłam krok do szybkiego marszu i spojrzałam na zegarek. Dziewiąta wieczór. Poszłam w kierunku największego domku. Był jasny. Kolor pastelowego błękitu idealnie zgrały się białymi wykończeniami. Miałam nadzieje że znajdę tam kogoś kto mi pomoże. Kiedy podeszłam do drzwi ze środka wydobywały się głośne okrzyki. Ktoś tam był, a ja miałam zamiar to sprawdzić. Chwyciłam za klamkę i otworzyłam drzwi. Moim oczom ukazał się całkiem sporu pokój wypełniony ludźmi. Była tak również Annabeth i Percy, który najwidoczniej nie zabłądził w lesie tak jak ja. Prawie wszyscy siedzieli dookoła stołu pingpongowego. Rozglądając się po pomieszczeniu zauważyłam znajomą twarz. Stał tuż przede mną i patrzył na młodzież, która przestała się kłócić i zwróciła ku mnie wzrok. To był Nico, mój przyjaciel za którym tak tęskniłam.
-Nico!!- krzyknęłam radośnie. Podbiegłam do chłopaka i rzuciłam mu się na szyje. Poczułam jak jego ręce zaciskają się w uścisku dookoła mojego ciała. Po chwili odsunęliśmy się od siebie.
-Przerosło cię to wszystko.- powiedział mój przyjaciel. To oznaczało że to nie był żart. Nie żartowałby w takiej sytuacji, nie on. Zawsze pilnował żebym była bezpieczna i się niczego nie bała. Teraz byłam przerażona.- Mogłem wspomnieć ci że nie jestem taki jak inni.- dokończył poważnym tonem.
-Dziwne żeby było inaczej! Spotkałam dziwną....- próbowałam znaleźć słowo które opisze to szkaradztwo.- Wampirozębą, skrzydlatą staruszkę..
-Erynię- upomniał Percy.- Wampirozębą?? Reszta przezwisk była już zajęta??- zaczął żartować, a ja mimowolnie się uśmiechnęłam.
- Niech będzie, Erynię!- poprawiłam się patrząc na nowego brata z wyrzutem.-Kontynuując. Leciałam mitycznym PEGAZEM!!- podkreśliłam ostatnie słowo.- Wylądowałam daleko od domu w "Obozie Nienormalnych" gdzie jakaś blondynka- wskazałam na Ann, która była wyraźnie niezadowolona z przezwiska.- opowiada że wszyscy jesteście herosami, a chłopak którego spotykam w lecie- uniosłam ręce w stronę Percy'ego- mówi że jest moim bratem. A wisienką na torcie jest to, że panuje nad wodą bo jestem córką Posejdona!! Nie dziw się że mnie to przerasta!!- podniosłam głos. Dowiedziałam się za dużo jak na jeden dzień. Cały czas miałam cień nadziei że to wszystko nie jest realne.
-Teraz wiesz jak powinno wyglądać twoje życie.
-Czyli nie ma szans że to żarty.- podsumowałam. Jeżeli wszyscy zebrani byli herosami z łatwością można było rozpoznać jaki bóg był ich rodzicem.- Jednym z naszych rodziców jest grecki bóg.. Dam sobie głowę uciąć że Annabeth jest córką Ateny.- powiedziałam. Tylko do tej bogini mi pasowała. Była przemądrzała, a jej oczy same w sobie promieniowały mądrością. Wszyscy zebrani spojrzeli się na mnie podejrzliwie co było zapewnieniem że trafiłam w dziesiątkę.
-Jak ty to...?- blondynka wstała z miejsca i podeszła bliżej mnie i Nico. Nie wiedziała co się dzieje, była zagubiona. Chyba nie często zdarza się że czegoś nie wie.- Czy ty jesteś pewny że ona nie jest córką Ateny?- zapytała mojego nowego brata.
-Posejdon ją uznał.- odpowiedział Percy zbliżając się do nas.- Widziałem to, a ślepy nie jestem. Teraz macie zapewnienie że jest moją siostrą.- powiedziawszy to chłopak podszedł do mnie i objął ramieniem. Nico zareagował błyskawicznie. Odepchnął rękę mojego brata i stanął pomiędzy nami.
-Uważaj Rybiościeku!! To moja najlepsza przyjaciółka!- najwyraźniej stracił kontrole nad sobą.- Po ostatnim nie ufam ci!
-To był wypadek.- tłumaczył Percy.- Poza tym, nic bym jej nie zrobił. Przy tobie jest bardziej niebezpiecznie.- oskarżył mojego przyjaciela.- Czy to nie ty miałeś za zadanie ją zabić??- zapytał ironicznie. Z niedowierzaniem spojrzałam na Nico.
-To nie tak jak myślisz. Nie zrobiłbym ci krzywdy, przecież wiesz.- wiedziałam że mówi prawdę, gdyby miał mnie zabić zrobiłby to już dawno temu.
-Gdybyś chciał już byś to zrobił, to logiczne. Dlatego Erynia powiedziała że zdradziłeś ojca. Poleciała mu pewnie wszystko powiedzieć.- podsumowałam. Głośnie myślenie zawsze pomagało mi szybciej ogarnąć co się dzieje.
-Niech mi ktoś powie czemu ona jest taka mądra!- powiedziała błagalnym tonem Ann.- Nie wytrzymam dłużej tej niewiedzy.
-To zwykła zmyłka.- powiedział mężczyzna na wózku którego wcześniej nie zauważyłam. Wyglądał na co najmniej 40 lat. Włosy miał kudłate, a na twarzy tygodniowy zarost. W swoim swetrze i kocu na nogach wyglądał jak pospolity bezdomny.- Ma cechy większości bogów, tak jak ich dzieci. Posejdon poprosił olimpijczyków żeby przekazali jej jakieś swoje cech.- mężczyzna ruszył wózkiem i podjechał do stołu pingpongowego o który opierała się Ann.- Mądrość ma od Ateny, tak jak ty.- zwrócił się do blondynki.- Lepiej jej też nie drażnić, bo od Aresa ma drażliwy charakter. Nie chciałbym być twoim wrogiem.- powiedział do mnie. Spojrzał mi w oczy i chyba się nad czymś zastanawiał.- Oczy masz po ojcu. Głębokie w kolorze morskiej zieleni.
-Reszty się dowiemy z czasem. Chociaż nie mam zamiaru obudzić się w nocy i widzieć jak zaczyna lewitować nad łóżkiem.- dodał Percy. Miałam dosyć takiego nawału informacji. Chciałam się położyć, iść spać.
-Gdzie mogę odpocząć?- zapytałam po czym mimowolnie ziewnęłam. Mimo tylu godzin snu na grzbiecie pegaza byłam wykończona. Zaczęła mnie boleć głowa, a to nie był dobry znak.- Jestem wykończona, położyłabym się spać.
-Piper?- Nico zwrócił się do ślicznej dziewczyny w zbroi. Spojrzałam jej w oczy. Ciężko było powiedzieć jaki miały kolor. Patrząc w nie miało się wrażenie że kolor cały czas się zmienia, jak obraz w kalejdoskopie.- Zaprowadziłabyś Jenn do jej domku?? Sama chyba nie trafi, zawsze miała problemy z orientacją w terenie.- zażartował ze mnie mój przyjaciel. Nie miałam jednak siły się z nim przekomarzać.
-Ja ją mogę zaprowadzić- odezwał się Percy. Zauważyłam że mięśnie Nico się napięły jak zawsze kiedy był zły.- I tak się tam wybieram.- podsumował, a ja ominęłam przyjaciela i poszłam za chłopakiem do drzwi.
Po chwili spaceru w ciszy doszliśmy do 12 domków ułożonych w literę "U". Każdy był inny. Jeden był różowy, inny ozdobiony kwiatami a jeszcze inny miał nad drzwiami głowę dzika. Mnie jednak zainteresował błękitny domek na końcu. Elementy kolory morskiej zieleni idealnie pasowały do konstrukcji domku. Nad drzwiami wisiała głowica trójzębu wyryta w jakimś kamieniu. Gdy doszliśmy do progu domu nie mogłam odwrócić od niego wzroku.
-Jest prześliczny.- nie umiałam wyrazić podziwu.
-W środku jest fajniejszy.- powiedział uśmiechając się i otworzył drzwi.
W środku było niesamowicie. Na ścianach i suficie wisiały wyrzeźbione w koralowcu morskie zwierzęta. Przy ścianie naprzeciwko drzwi stały dwa łóżka. Zielono-błękitna pościel tworzyła niesamowity kontrast z ciemnym odcieniem morskiej zieleni.
-To jest twoje łóżko.- powiedział Percy wskazując te stojące najbliżej ściany po prawej od drzwi wejściowych. Na podłodze zauważyłam małe źródełko z czystą wodą. Przyjemne chlupotanie wody uspokoiło moje myśli.- Tam- wskazał drzwi po swojej lewej stronie.- jest łazienka. Cisza nocna jest o dziesiątej i kończy się o szóstej trzydzieści rano. W tym czasie MUSISZ być w domku. Zrozumiałaś czy muszę coś powtórzyć??- zapytał z uśmiechem. Chyba pasowało mu że nie będzie musiał spać w tym wielkim domku sam. Pokiwałam głową że nic nie trzeba powtarzać i usiadłam na moim łóżku. Było miękkie i bardzo wygodne. Poczułam się jeszcze bardziej senna.- Masz jakieś pytania??- zapytał.
-Nie generale. Wszystko jasne i klarowne.- zasalutowałam powstrzymując się od śmiechu. To jednak nie wyszło bo po chwili oboje wybuchnęliśmy śmiechem. Kiedy się uspokoiliśmy Percy wziął coś z pod swojego łóżka i podszedł do drzwi.
-Ja idę się przejść. Ty też możesz.- powiedział i wyszedł. Nie chciałam nigdzie iść. Chciałam iść spać i obudzić się w sierocińcu tam, gdzie moje miejsce. Zdjęłam buty i położyłam się do łóżka przykrywając się kołdrą pod samą szyje. Musiałam odizolować się od wszystkiego.- To tylko sen Jenn. Zaraz się obudzisz i nie będzie czegoś takiego jak "Obóz Herosów"- powiedziałam do siebie. Po paru minutach rozmyślania co jest realne, a co może się okazać fikcją, zamknęłam oczy i zasnęłam.
* * *